Nowe Ateny

Nowe Ateny — zbitka barwnych i oryginalnych cytatów z dzieł zapomnianych — anegdot z towarzystw wszelkiego autoramentu — literackich plotek różnej akuratności. Mądrym dla memoryjału, idiotom dla nauki, jak mawiał Benedykt Chmielowski. Więcej informacji?

Jaworski o Pichoniu

Z opowiadania Trzecia godzina Romana Jaworskiego (Historie maniaków) charakterystyka głównego bohatera, Pichonia:

Był zezowaty, nie wiodło mu się, zmarniał. Znając przyczyny, wcale nie ubolewał. Od czasu kiedy na pożegnanie z niechęcią zatrzasnął odrzwia wysokiej uczelni, która w niczym nie zaspokoiła jego wewnętrznej udręki, pozbył się wszelkich rojeń o świetnej przyszłości i urągając życzliwym przepowiedniom najbliższych i znajomych, utknął w samym sobie, skrzętnie zajęty porządkowaniem cennego zbioru: istotnych i pozornych problemów.

31 X 2015 # #

Wat, «Poślubiona»

Poważny bardzo i przejmujący wiersz Aleksandra Wata napisany dla żony w czterdziestolecie małżeństwa — Poślubiona. Na nasze czterdziestolecie:

…L’Epousée au front diaphane
Lis pur qu’un rien terni et fane.

(Sully Prudhomme, L’Epousée)

Niech nie odkrywa Jej okiem,
Póki nie przemył go w świetle
Ranka, w śniegach góry dalekiej,
Na łagodnych pagórach ziół,
W strumieniu kantat Jana Sebastiana
Bacha.

Niech nie kładzie na Niej ręki,
Póki nie zmył z niej gwałtów. Krwi.
Przelanej. Przyjętej. I nie wytrawił
Czułością, dobrymi uczynkami,
Znojem prac w ziemi rodzicielce,
Grą na klawesynie albo okarynie.

Niech nie zbliża do Niej ust,
Póki nie spłukał kłamstwa,
Póki nie pił z wody źródła żywej,
Póki ich nie wypalił w ogniu żywym,
Póki nie uświęcił w Tabernaculum
Łaski i słodyczy.

Palma de Mallorca, w nocy z 18 na 19 stycznia 1967.

30 X 2015 # # # #

Korab-Brzozowski, «Kwiaty»

Wiersz Stanisława Korab-Brzozowskiego Kwiaty:

Kwiaty grzechu, zepsucia, o kwiaty pokuszeń!
Wabiące zmysły moje czarem i urokiem
Nieznanych, tajemniczych rozkoszy i wzruszeń…
— Pokąd na was cielesnym spoglądam okiem —

Dziś wiem już, że jesteście na kształt trybularzy
Z których płynie ku niebu wciąż ofiara woni;
dziś wiem już, że w odblaskach waszych barw się żarzy
Modlitwa uroczysta pól, lasów i błoni.

Kwiaty święte, anielskie, kwiaty modlitewne!
— Odtąd nigdy nie będą zrywać was me ręce —
Z kielichów swych tęczowych ślijcie wonie zwiewne
Królowej ziół i kwiatów, przeczystej Panience.

29 X 2015 # # #

Konwicki o Polsce

Z Kompleksu polskiego Tadeusza Konwickiego:

U nas z wolna kończy się zima. Topnieją śniegi, zachodni wiatr niesie daleki zapach nowości. Staram się przypomnieć sobie to nasze przedwiośnie pełne oczekiwań, pełne przeczuć, pełne nadziei. Powtarzam sobie w myślach to krótkie słowo „Polska” i wtedy jawi się we mnie jakaś rzewna podniosłość, coś jasnego, swobodnego, kojącego. Polska – ojczyzna wolności, Polska — matecznik tolerancji, Polska — wielki ogród bujnego indywidualizmu. Gdzie ludzie pozdrawiają się uśmiechem, gdzie policjant nosi różę zamiast pałki, gdzie powietrze składa się z tlenu i prawdy. Polska — wielki biały anioł pośrodku Europy.

17 VII 2015 # # #

Iwaszkiewicz, wspomnienia

Dwie doskonałe anegdoty z Podróży do Polski Jarosława Iwaszkiewicza (spisane w drugiej połowie lat 70.). Pierwsza — o wizycie królowej Elżbiety belgijskiej do Polski:

Nie towarzyszyłem jej do kościoła Świętego Krzyża w Warszawie, które to nabożeństwo dało asumpt do powstania anegdoty powtarzanej przez całą prasę europejską. Królowa miała mnie zapytać, czy jestem katolikiem, na co miałem odpowiedzieć: “Tak, wierzący, ale nie praktykujący”. A więc jest pan komunistą, miała pytać dalej monarchini. “Nie, nie wierzący, ale praktykujący” — miała brzmieć moja odpowiedź. Anegdota zabawna, ale nieprawdziwa. Puścił ją w obieg zapewne któryś z literatów, gdyż użyto w niej słów wypowiedzianych kiedyś przez Nałkowską, że jest komunistką niewierzącą, ale praktykującą.

I druga — o Irenie Solskiej. Staś to oczywiście Witkacy.

Wśród tych osobliwości z całkowitą swobodą Staś pokazywał cykl pocztówek (drukowanych) malarza Walerego Eliasza Radzikowskiego, który dostał pomieszania zmysłów na tle miłości do Ireny Solskiej.

Staś z taką dezynwolturą dawał do obejrzenia te pocztówki, że oglądającym do głowy nawet nie przychodziło, że dotykają w tej chwili bolesnej sprawy z życia samego Witkacego.

Pocztówki były nader dziwaczne, wszystkie przedstawiały zgrupowane sylwetki nagich kobiet, wszystkie one miały rysy jednakowe i wszystkie przedstawiały nagą Solską. A więc naga Solska czerpała wodę ze źródła, podawała ją drugiej nagiej Solskiej, inna naga Solska kąpała się przy tym źródle lub nachylała się nad nim z góry. Całe gromady nagich Solskich siedziały na nagich gałęziach drzew jak stada wróbli, i tak dalej.

14 V 2015 # # # # # #

Canetti, przechadzka po muzułmańskim targu

Ze klasyki literatury podróżniczej, Głosów Marrakeszu Eliasa Canettiego, fragment o przechadzke po suku — muzułmańskim targu:

Podczas każdej przechadzki po suku przechodzień odświeża sobie ciągle na nowo, zależnie od chęci, wspólnotę cechową przedmiotów zgromadzonych w odosobnieniu od innych rodzajów towarów. Mówi sobie: “Dzisiaj chciałbym pójść między przyprawy” — i oto jego węch wychwytuje cudowną mieszankę zapachów, a oczy dostrzegają wielkie kosze z czerwonym pieprzem. “Dzisiaj miałbym chęć na farbowaną wełnę” — i już wełna zwisa przed jego oczami ze wszystkich stron, od góry do dołu, purpurowa, ciemnoniebieska, czarna i słonecznie żółta. “A dzisiaj pójdę między kosze i zobaczę, jak się plotą”.

Zdumiewające jest, jakiej godności nabierają te przedmioty wytworzone przez człowieka. Nie zawsze są piękne […] Jednakże sposób, w jaki się prezentują, nadal jeszcze hołduje tradycji. Obok sklepów, gdzie tylko się sprzedaje, istnieje wiele innych, w których można się przeglądać, jak się robi przedmioty. W ten sposób można być przy ich początku, co wpływa na pogodny nastrój obserwującego. Do pustki naszego nowoczesnego życia przyczynia się bowiem to, że otrzymujemy wszystko wykończone, dostarczone do domu i gotowe do użytku, niczym z brzydkich czarodziejskich aparatów.

15 IV 2015 # # #

Stempowski, «W dolinie Dniestru»

Początek eseju Jerzego Stempowskiego pod tytułem W dolinie Dniestru:

Na świat przyszedłem w rodzinie polskiej na Ukrainie w roku 1894.

Słowa te, z pozoru tak proste, wymagają dziś mnóstwa objaśnień.

Rzecz w tym, że narodowość rodziców miała w owych czasach nieco inne znaczenie niż dziś. Pokolenie młodsze przyzwyczaiło się uważać narodowość za pewnego rodzaju fatum rasowe, ciążące dziedzicznie na każdym nowo narodzonym. Każdy, mówiono nam, rodzi się Niemcem czy też Murzynem i później dopiero ewentualnie staje się człowiekiem, jeżeli w ogóle już dochodzi do takich ostateczności.

Do doliny Dniestru pojęcia te zostały przeniesione z Zachodu stosunkowo późno i nie jestem pewien, czy i dziś jeszcze nie są tam rzeczą nową i obcą. Na zachodzie Europy widzimy wszędzie wzdłuż granic językowych zamki warowne, mury, szańce, świadczące, że walczono tam przez długie czasy o każdą wieś, o każdy łan. Za naszej pamięci toczyły się zażarte walki o posiadanie każdej szkoły, każdej fabryki, każdego sklepiku, każdego wreszcie pakietu akcji. W ogniu tych walk narody Zachodu potrafiły tu i ówdzie ustalić mniej lub więcej pewnie swoje granice, wypędzić obcych, odmówić wiz cudzoziemcom i wytworzyć pozory jednolitości wewnętrznej.

Za mojej pamięci w Europie wschodniej nie było jeszcze nic podobnego.

11 IV 2015 # # #

Verlaine, «Święto zboża»

Wiersz Paula Verlaine’a Święto zboża w tłumaczeniu Stanisława Korab-Brzozowskiego:

Oto jest świę†o zboża, oto jest święto chleba
W mej wiosce, którą dzisiaj oglądam na nowo!
Dokoła gwar radosny, a blask spływa z nieba
Tak biały, że cień każdy barwi się rózowo.

Ze świstem sierp raz po raz w fali złotych kłosów
Zanurza się i miga błyskawicą lśnienia;
Dolina pełna ludzi, snopów i pokosów,
I z każdą niemal chwilą obraz pól się zmienia.

Uwijają się żeńce, wszędzie ruch i życie,
A słońce, sprawca żniwa spokojny, wciąż płonie
I pracuje bez przerwy, ażeby obficie
Sok i słodycz we winnem nagromadzić gronie.

O pracuj, stare słońce, na chleb i na wino,
Karm człeka mlekiem ziemi i podaj mu czaszę
Z której zdroje boskiego zapomnienia płyną.
Żniwiarze, winobrańcy! o, szczęsne dni wasze!

Albowiem z winogradów plonu, z plonu zboża,
Z owoców, które zbiera wasza praca cicha,
Wedle swoich zamiarów czyni mądrość Boża
Ciało dla hostyi świętej i krew dla kielicha.

10 IV 2015 # # # #

Maeterlinck, «Modlitwa»

Wiersz Maurice’a Maeterlincka Modlitwa w tłumaczeniu poety Stanisława Korab-Brzozowskiego:

O bądź mi, Panie, ku pomocy,
Żem nie na progu moich chęci!
Ma dusza blada jest z niemocy,
I z białej trudów niepamięci.

Ma dusza w bezczynności męce,
Ma dusza blada z łez i łkania
Patrzy, jak jej znużone ręce
Nad kwiatem drżą, co bez świtania.

A gdy me serce, tchnąc agonią,
Bańki różowych snów rozwiewa,
Dusza ma wiotką z wosku dłonią
Księżyca pełnię mdłą podlewa.

Księżyca pełń, gdzie przeźroczeją
Lilie pożółkłe dni jutrzejszych;
Księżyce pełnię, w której mdleją
Cienie mych rąk coraz smutniejszych.

04 IV 2015 # # # #

Chiaromonte a Camus

Po śmierci Camusa tak rozpoczął swoje wspomnienie Nicola Chiaromonte, włoski eseista i przyjaciel autora Dżumy:

Umarł człowiek, a my przypominamy sobie jego twarz, gesty, zachowanie i chwile przeżyte razem z nim, gdyż chcemy raz jeszcze ujrzeć jego postać, już na zawsze utraconą. Umarł pisarz, więc przychodzi nam na myśl jego twórczość, jego kolejne książki, łączące je idee i poszukiwanie nagłębszego sensu poprzez ukazane w nich żywe działanie, gdyż chcemy dociec, jakie racje wyzwalały ten wewnętrzny impuls, który decydował o pisaniu, na zawsze już przerwanym. Jednak ani postaci człowieka nie oddadzą przywoływane wspomnienia, ani osobowości pisarza – rozpatrywane na nowo dzieło; człowieka nie ukaże pisarz ani pisarza człowiek. Wszystko jest fragmentaryczne, wszystko pozostaje niepełne, nad wszystkim śmiertelność roztacza swoją władzę nawet wówczas, gdy los pozwala pisarzowi żyć długo, aż do całkowitego wyczerpania sił, i umożliwia mu danie z siebie tyle, ile tylko jest w człowieka mocy […]

Albert Camus pojawił się w moim życiu w kwietniu 1941 roku w Algierze, gdzie znalazłem się jako uchodźca z okupowanej Francji. Poznałem go wkrótce po przyjeździe, bo cieszył się w Algierze rozgłosem: uchodził za przywódcę grupy młodych dziennikarzy, pozątkujących pisarzy i studentów, którzy odnosili się przyjaźnie do Arabów, a nieprzyjaźnie do miejscowych mieszczan i Pétaina, spędzali czas wspólnie, chodząc nad morze albo wędrując po okolicznych wzgórzach, a wieczorem słuchając płyt i tańcząc, a przy tym życzyli zwycięstwa Anglii i dawali w najrozmaitszy sposób upust swemu rozgoryczeniu klęską, która spotkała Francję i Europę.

06 III 2015 # # #

Freud o religii

Według Sigmunda Freuda – esej Dyskomfort w kulturze z książki Kultura jako źródło cierpień – religia to –

system doktryn i obietnic, który z jednej strony z pozazdroszczenia godną kompletnością objaśnia mu zagadkę tego świata, z drugiej zaś zapewnia go, że nad jego życiem czuwać będzie troskliwa Opatrzność, wynagradzająca mu każdy zawód, jakiego dozna w trakcie ziemskiej egzystencji. Zwykły człowiek nie może wynagrodzić sobie tej Opatrzności inaczej niż pod postacią wspaniale wywyższonego Ojca. Tylko taki Ojciec wie, co potrzebne dziecięciu ludzkiemu, tylko jego można zmiękczyć prośbami, tylko jego gniew można uśmierzyć oznakami pokuty. To wszystko jest w tak oczywisty sposób infantylne, tak obce rzeczywistości, że przyjazny człowiekowi intelekt nie bez bólu dopuszcza do siebie myśl, iż oto ogromna większość śmiertelników nigdy nie wzniesie się ponad takie pojmowanie życia.

05 III 2015 # # # #

Program Romana Jaworskiego

Z opowiadania Amor milczący Romana Jaworskiego (Historie maniaków) fragment programu artystycznego:

P.T. Ewentualna Publiko Przygodnych Czytelników! o nadmiernie rozwiniętych mózgach i rozrzutnej pojemności wrażeń, zaprawdę pragnę, byś zechciała przyjąć moją tandetę i ocenić.

W przystępie niezwykłej śmiałości ośmielam się wezwać Was, byście z fałszywym uchwytem nie przystępowali do kartkowania mych Historii, jako zwyczajni jesteście z naślinionym palcem przebiegać strony wzruszających dzieł “literatury pięknej”. Pragnę bowiem zapoczątkować w mej ojczyźnie literaturę brzydką i trudną. […]

Historie są niewesołe, gdyż wszystkie wesołe (zapewniam!) już dawno rozeszły się w tysiącach egzemplarzy lub dziś jeszcze na gwałt są powtarzane i rozchwytywane.

22 I 2015 # #

Staff, «Gnój»

Z pochodzącego z 1919 roku tomu Ścieżki polne sonet Gnój Leopolda Staffa:

Czcigodny gnoju, dobroczynne łajno,
Tchnące, jak znojna najmity pazucha
I nowa skóra chłopskiego kożucha,
Ostrej tężyzny siłą życiodajną!

Żyzności łaskę kryjesz w sobie tajną
I ciało ziemi łaknie twego ducha.
W tobie nadzieja pól i wsi otucha,
Bo czynisz siejbę stokrotnie wydajną.

Zdrowiem z obory kiedy bijesz mlecznej,
Masz dziką świeżość potęgi odwiecznej,
Którą się brzydzą mieszczuchowie słabi.

Lecz czarnym bogom pracy, gdy im w lica
Dymisz w świt chłodny, niby kadzielnica:
Pachniesz jak wszystkie wonności Arabii!

20 I 2015 # # #

Miłosz o Nerudzie

Fragment Zniewolonego umysłu Czesława Miłosza:

Pablo Neruda, wielki poeta Ameryki Łacińskiej, pochodzi z Chile. Tłumaczyłem wiele jego wierszy na polski. Cieszyłem się, kiedy udało mu się uciec z rodzinnego kraju przed aresztowaniem. Pablo Neruda jest komunistą. Wierzę mu, kiedy pisze o nędzy swojego ludu, i cenię go za jego wielkie serce. Ponieważ Neruda pisząc myśli o swoich braciach, a nie o sobie, dana mu jest w nagrodę potęga słowa. Kiedy jednak przeciwstawia obłędowi świata kapitalistycznego szczęśliwe, radosne życie ludzi Związku Radzieckiego, przestaję mu wierzyć. Wierzę mu, dopóki pisze o tym, co wie. Przestaję wierzyć, kiedy zaczyna pisać o tym, co ja wiem. Oto jest rozbieżność pomiędzy wyznawcami ze Wschodu i wyznawcami z Zachodu. Komunista z Zachodu potrzebuje wizji złotego wieku, który już realizuje się na ziemi. Murti-bingista ze Wschodu dokłada wszelkich starań, aby tę wizję w umysłach ugruntować, ale nie zapomina, że jest to użyteczne kłamstwo.

17 I 2015 # # #

Verlaine, «Dobra pieśń»

Wiersz Paula Verlaine’a Dobra pieśń w tłumaczeniu Stanisława Korab-Brzozowskiego:

Ponieważ brzask się zwiększa, ponieważ zorza już płonie,
Ponieważ nadzieja, która tak długo ode mnie stroniła,
Raczyłą znów przyjść do mnie, który ją wołam i wzywam;
Ponieważ całe to szczęście chce być mojej szczęściem,
Skończyły się już teraz nieszczęsne myśli,
Pierzchły złe sny, ach, zniknęła nareszcie
Ironia, zaciśnięte usta
I słowa, w których rozum zimny tryumfował;
Zdala także zaciśnięte pięści i gniew
Z powodu niegodziwców i głupców spotykanych;
Zdala przebrzydła uraza! zdala
Zapomnienie, którego się szuka w napojach szkaradnych!
Albowiem chcę teraz, kiedy istota świetlana
Wlała w moją noc głęboką tę jasność
Miłości zarazem nieśmiertelnej i pierwszej,
Przez łaskę, przez uśmiech, przez dobroć
Chcę, wiedziony przez was, piękne oczy o łagodnych blaskach,
Przez ciebie prowadzony, o ręko, w której ma ręka zadrży,
Iść prosto, czy to po ścieżkach mchem okrytych,
Czy skały i kamienie zalegają drogę;
Tak, chcę iść prosto i spokojny przez życie,
Do celu, do którego los zwróci me kroki,
Bez oporu, bez żalu, bez zawiści:
To będzie obowiązek szczęśliwy radosnych walk.
A ponieważ, by ukołysać dłużenie się drogi,
Śpiewać będę nuty proste, powiadam sobie,
Że one słuchać mnie bez niechęci będzie zapawne:
I zaprawdę, nie pragnę innego raju.

16 I 2015 # # # #

Witkacy, śmierć Bazakbala

Scena śmierci Atanazego Bazakbala z powieści Witkacego — Pożegnania jesieni:

Grzmot i ból straszliwy w żołądku, ból, na który psychicznie był znieczulony od dawna (od paru minut), pierwszy wielki ból fizyczny w życiu — pierwszy i ostatni. “Na pewno wątroba”. A jednocześnie to poczucie rozkoszne, że serca nie ma i nigdy już nie zabije — nigdy. Jedna z kul, najmędrsza, trafiła prosto w serce. Z uczuciem nieziemskiej rozkoszy, tonąc w czarnym niebycie, przepojonym esencją życia, tym czymś, co nie jest tylko złudzeniem nie dających się pogodzić sprzeczności, tylko tym samym właśnie, jedynym, a jednak nigdy nieziszczalnym, nawet w samą chwilę śmierci, tylko w nieskończonostkę czasu po niej… Co to znaczy? Przecież już nie on (ale tym razem to naprawdę bez blagi) posłyszał repetowanie, komendę i krzyk tamtego — Maciej krzyczał, również widać boleśnie trafiony, wył coraz słabiej. Nie wiedział już Atanazy, że to było ostatnie jego wrażenie. Skonał w wyciu tamtego — słabło ono tylko w jego uszach… Maciej wył coraz gorzej — musieli łupnąć do niego jeszcze raz. […] Atanazy przestał żyć nareszcie.

03 XI 2014 # #

Spengler o Nietzschem

Oswald Spengler o Fryderyku Nietzschem (cytowany przez Tadeusza Gadacza w jego syntezie Historia filozofii XX wieku. Nurty):

Kto spojrzy dziś wstecz na XIX stulecie, pozwalając, by przesunęły się przed oczyma jego wielkie postacie, ten w zjawisku Nietzschego odkryje coś zadziwiającego, co z trudnością mogła odczuć jego własna epoka. Na wszystkich innych, i na Wagnerze, i na Strindbergu, i na Tołstoju, odcisnęły wszak jakoś swe piętno barwa i forma tych czasów. Uwięźli oni w płaskim optymizmie filistrów postępu, w etyce społeczno-utylitarnej, w obrazie świata złożonym z siły, materii, przystosowania i celowości, raz po raz składając ofiary duchowi czasu. Bezwzględny wyjątek stanowi tu tylko jeden człowiek i jeśli słowo “niewczesny” — przez niego samego ukute — można dziś jeszcze do kogoś odnieść, to będzie nim sam Nietzsche. W całym bowiem jego życiu i w całej jego postawie myślowej na próżno byłoby szukać czegoś, w czym duchowo uległby modzie.

01 XI 2014 # # # #

Staff, «Dymy»

Wiersz Leopolda Staffa Dymy, zadedykowany — Julianowi Tuwimowi, który zresztą do końca życia uważał Staffa za poetyckiego mistrza, a siebie za skromnego ucznia.

Na przedzmierzchową miasta wrzawę
Dymów pokłada się zasłona,
Słońce zachodzi wielkie, krwawe
I złe jak serce faraona.

Po piramidach mrówczej pracy
Gnuśnieją kłody rąk z rozkoszą.
Prostują zgięty grzbiet garbaci
Worami, które przez dzień noszą.

Kalendarz kartkę z siebie zdziera,
Wieczór spokoju w domu czeka,
Zielona furtka się otwiera,
Mój czarny piesek na mnie szczeka.

31 X 2014 # # # #

Tuwim do Staffa

Fragment listu Juliana Tuwima do Leopolda Staffa z 1946 roku:

Poldziu najukochańszy! Twój list przyszedł do mnie tuż przed świętami i wcale sobie przedstawić nie możesz, jaka to była piękna gwiazdka dla mnie! O tym, żeście się uratowali, wiedziałem już od paru miesięcy, ciągle marzyłem, że się odezwiesz — aż tu nagle list! List od Staffa! I ten sam charakter pisma co 35 lat temu. Tyle właśnie mija, gdy z Piekarskiej 15 poszedł Twój pierwszy list na ul. Andrzeja 40. Ze Lwowa do Łodzi. Dziś, z New Yorku do Pławowic, piszę z miłością nie mniejszą niż ta dawna.

Moi Kochani! Co to za szczęście, jaki cud, żeście to wszystko znieśli, przetrwali! Co za radość, altissime Poeta, że istniejsze i — piękne wiersze piszesz! Czytałem w “Twórczości” i “Odrodzeniu”. […]

O sobie nie będę się rozpisywał, bo to nieciekawe. Zresztą zobaczymy się wiosną, więc wszystko sam opowiem. […] Poldziu! Piekło jest ogródkiem wiejskim w maju — w porównaniu z uczuciami, jakię żywię dla faszyzmu i faszystów każdej narodowości!

30 X 2014 # # #

Balmont, «Sztyletowe słowa»

Wiersz Konstantego Balmonta Sztyletowe słowa w przekładzie Juliana Tuwima:

Już mam dość tych zwiewnych śnień,
Dość tych godów harmonijnych,
Dość zachwytów wzniosłych, drżeń,
Kołysanek melodyjnych!
Chcę rozedrzeć blaski zórz
I błękity snów gasnących!
Teraz — gmachów chcę płonących,
Teraz — chcę ryczących burz!

Upojenie, sen głęboki
Myśl przytępia złudą mar,
Niech więc drgną w mym sercu mroki,
Niechaj z mórz wybuchnie żar!
Dziś chcę nowych strun rozdzwonnych
Dla mych nowych uczt i snów!
Sztyletowych pragnę słów
I okrzyków chcę przedzgonnych!

29 X 2014 # # # #

Miriam o Zawistowskiej

Po śmierci Kazimiery Zawistowskiej mąż poetki poprosił Zenona Przesmyckiego o napisanie wstępu do drukowanego wtedy zbioru wierszy (Poezje, Warszawa 1903):

Raz jeszcze wszystkie…
Perły mej duszy tęczowo zapłoną
K. Zawistowska

I płoną oto, i goreją barwami, i skrzą się słonecznie, i przygasają w mat łzawy, i bielą jaśnieją przeczystą w tym drogocennym relikwiarzu, który zbożna pamięć najbliższych w ręce świata dzisiaj oddaje. Cała istota wnętrzna zmarłej poetki w królewskiej odżywa tu świetności. Gemmata resurgit.

Kazimiera z Jasieńskich Zawistowska (1870-1902) była pośród pisarzy ostatniego pokolenia jedną z najszlachetniejszych i najbardziej udarowanych natur twórczych: królewski przepych wyobraźni wiązał się w niej z dziecięcą prostotą i szczerością; rośna świeżość dziewczęca, “woniejąca stepem, łąkami i borem” — z ogniem namiętności i uniesień mistycznych, którym płonęła jak “sosna w słońcu rozgorzała”; pogoda i słodycz, w których brały początek pieśni “polne i zbożne, kwietne, słoneczne” — z nieukojonym jakimś smętkiem nostalgicznym. Wszystko to — w połączeniu z wysoką kulturą artystyczną, czcią zbożną dla sztuki i surowością wielką względem własnej twórczości — składało się na utwory uderzające przedziwną kobiecością i ogromną mocą uczucia, drgające życiem, krwią, a zarazem odsłaniające głąb jakąś tajemną, zaświatową, skupione niesłychanie i pełne wnętrznie, a grające barwami jak owe “szlaki zdobne na marginesach sztywnych psałterzy”. — Uzupełniały tę twórczość oryginalną przepyszne tłumaczenia z Baudelaire’a, Vielé-Griffina, Mockela, Samaina, Tr. Klingsora i innych. Przedsięwzięty w ostatnich czasach przekład wspaniałej tragedii Saint-Pol-Roux La dame à la faulx, który mógłby być arcydziełem, śmierć przerwała w samym zaczątku.

Niedośpiewane zgasło młode życie. Ostatnie chronologicznie utwory świadczą, jak olśniewająco rozwijać się jeszcze i potężnieć zaczął talent poetki w chwilach bezpośrednio zgon niespodziany poprzedzających, — i nieodparcie snuje nam się po głowie, kiedy ją wspominamy, ów pełny melancholii niewymownej refren urwanych przedwcześnie i niepowrotnych rzeczy.

Look in my face: my name is Might-have been
I am also called No-more.

Dla pamięci ludzkiej wszakże dość tego, co pozostało. Krótki sen życia ziemskiego przyniósł plon wspaniały — i poetka nowe — w duszach ludzkich — rozpocznie życie, gdy wydanie niniejsze miłośnikom szczerym go udostępni.

W zmartwychwstannej tej chwili, gdy wnet już oto rozbrzmi “głos drgający marzeniem i śpiewem”, krótkie jeno a gorące pozdrowienie przystoi. In perpetuum, soror, ave…

26 X 2014 # # #

Zawistowska, «Cieniem byłeś ty dla mnie...»

Mistrzowski, sadystyczny nieco wiersz młodpolskiej poetki Kazimiery Zawistowskiej:

Cieniem byłeś ty dla mnie, bladym, wątłym cieniem.
Jak kwiat w wodzie odbity, tracąc woń, kolory,
Żywego tylko kwiatu ma nikłe pozory —
Tak w twych oczach oczu innych szukałam wspomnieniem.

O minionym śnie byłeś dla mnie tylko śnieniem
I przy tobie me myśli, błędne meteory,
Tęczą wspomnień barwiły ów kwiat różnowzory,
Ów kwiat żywy wciąż we mnie — któregoś ty cieniem.

I czasem żal mi ciebie, bo ci jestem dłużną.
Żary duszy twej padły na opokę twardą.
I czasem żal mi ciebie, żeś nie poszedł z wzgardą,

Żeś nie poszedł ode mnie ty, karmion jałmużną!
Tylko został gdzieś w głębi twej pokornej duszy
Jak ślad bicza, pręg krwawy od krwawych katuszy.

25 X 2014 # # #

Jaworski o Peiperze

Z przedmowy do tomu Tędy. Nowe usta kilka słów Stanisława Jaworskiego o poecie Tadeuszu Peiperze:

Jest coś heroicznego w dziejach człowieka, który wysnuwszy całą swą teorię z podstawowego założenia, że kultura oznacza przezwyciężenie natury, był człowiekiem kulturalnym także i w tym znaczeniu: pochodząc z rodziny zamożnej, potrafił zredukować do minimum swoje potrzeby materialne. Nigdy jednak — potrzeby swego umysłu. Należał do jednego z ostatnich pokoleń idealistów, którzy widzieli w literaturze doniosłą formę działalności społecznej, nie zaś tylko intratny zawód. Szło mu o taką literaturę, która potrafiłaby podjąć walkę o to, aby Polska, wydobyta z niewoli, wydobyła się także z zacofania; walkę o Polskę nowoczesną, o nowy typ stosunków międzyludzkich, obyczajów i emocji. Szło mu o literaturę stawiającą czytelnikowi wysokie wymagania, podnoszącą go wzwyż, najwyżej — nie zaś schlebiającą przeciętności i zniżającą się do jej poziomu, obojętne, jaka byłaby ta przeciętność, mieszczańska czy inna. Stworzył teorię literatury, która blisko spokrewniona z ówczesną nowatorską myślą europejską, równocześnie wywodziła swój rodowód z tradycji rodzimej: Brzozowskiego, Żeromskiego, Abramowskiego.

24 X 2014 # # #

Supervielle, «Kiedy się przypływ nocy...»

Wiersz Jules’a Supervielle’a w tłumaczeniu Adama Ważyka:

Kiedy się przypływ nocy do ust moich toczy
I krew zupełnie czarna sięga podniebienia,
Wół snu powoli wznosi mnie i wtedy czuję,
Jak się we mnie obraca oś mego spojrzenia.
Wchodzę w obszar zamknięty czującego ciała,
W ten kraj, który oddycha i tętni pod skórą,
Moje kości skałami są tych szorstkich równin,
Gdzie rośnie rzadkie ziele zwane arlizaną,
I tak podróżny, kiedy przybywa z daleka,
Obcym wzrokiem odkrywam swój pejzaż człowieka.

22 X 2014 # # # #

Przybyszewski o kobietach średniowiecza

Z Synagogi Szatana Stanisława Przybyszewskiego:

Psychologia czarownicy jest dość trudna. […] Kobieta średnich wieków była niezmiernie słaba i bezkrwista. Wstręt średnich wieków do wody i powietrza odbił się na całym jej organizmie. Myła się niezmiernie rzadko, mieszkała w cuchnących, nigdy nie przewietrzanych norach, obchodzono się z nią jak z nieczystem stworzeniem, pogardzano nią w kościele, więc nie dziw, że jej złe instynkta rosły i rozkrzewiały się jak zielsko na dnie bagna. Mózg jej wytwarzał najdziksze pomysły zemsty, już to przeciw sąsiadce, co rzuciła na nią urok, już to przeciw mężowi, co ją kopał nogami, lub przeciw dziedzicowi, co ją kazał publicznie wychłostać.

Bezkrwistość, bardzo częste choroby skórne, wytwarzane przez straszliwe niechlujstwo i brud, drażniły ustawicznie jej chuci. Oddawała się każdemu mężczyźnie, to znaczy dała się gwałcić, bo była zbyt bierną, ale nigdy nie uczuwała zadowolenia.

19 X 2014 # # #

Nietzsche a pacyfizm

Z książki Karla Jaspersa Nietzsche. Wprowadzenie do rozumienia jego filozofii (przekład Doroty Stroińskiej):

Nietzsche […] zagłębia się w ideę pokoju. Pokój u Nietzschego ma jednak inny charakter niż w myśli pacyfistycznej, która pragnie wymusić pokój poprzez mające przewagę wojska, to znaczy na drodze przemocy, albo która pragnie przyczynić się do niego na drodze stopniowego rozbrojenia. Wszystkim utopiom przeciwstawia on inną utopię:

I może nadejdzie wielki dzień, w którym naród wojną i zwycięstwami… wyróżniony… dobrowolnie zawoła: złamiemy miecz… Uczynić siebie bezbronnym, podczas gdy się jest najbardziej zdolnym do obrony, z głębi najwznioślejszego odczucia — to sposób osiągnięcia prawdziwego pokoju… Naszym liberalnym przedstawicielom narodu brakuje, jak wiadomo, czasu na rozmyślanie nad naturą człowieka: inaczej wiedzieliby, że ich praca jest nadaremna, skoro jej celem jest “stopniowe zmniejszanie obciążenia wojskowego”.

18 X 2014 # # # # # #

Lange, «Czasami śród kochanków...»

Sonet Antoniego Lange Czasami śród kochanków…:

Czasami śród kochanków tak płynie rozmowa
Jako z brzękiem śród kwiatów latające pszczoły:
Tak miodem woniejący, tak dźwięcznie wesoły
Jest duch, którym śpiewają bezwiedne ich słowa.

Starczy im półuśmiechu, wyrazu połowa,
By się pojąć zupełnie lub choćby na poły,
Co dla nich jednoznaczne, gdyż — jako anioły
Wiecznie w modłach, tak wieczna marzeń ich osnowa.

Jedno niemal drugiego uprzedza wyrazy,
Powtarza je, dopełnia, krzyżuje, przeplata,
Lub wlewa w nie melodye — kolory — ekstazy.

I tak płynie kochanków rozmowa skrzydlata,
Jakgdyby za nich śpiewał jakiś duch zza świata,
Dwa serca w jeden kryształ zlewając bez skazy.

17 X 2014 # # #

Stempowski o dwudziestoleciu

Jerzy Stempowski, Notatnik niespiesznego przechodnia, XXVI:

Przyjaciele pytają mnie nieraz, czemu nie spisuję wspomnień z dwudziestolecia, które oglądałem dość blisko, z różnych stron, bez zaangażowania. Nasze dwudziestolecie posiada historię bogatą w malownicze i warte zastanowienia wypadki. Przeraża mnie jednak nędza i poniewierka obywateli Rzplitej tego czasu. Gdyby zaproponowano mi nowe życia w skórze robotnika lub chłopa dwudziestolecia, wybrałbym śmierć. Mimo przebłysków lekkomyślności styl ówczesnego życia był surowy. Usiłuję wyobrazić sobie wystawę pamiątek po dwudziestoleciu. Architekturę reprezentowałyby makiety ministerstw, banków państwowych, chłodni w Gdyni, osiedla robotniczego na Żoliborzu, domów urzędniczych. Wyroby “Ładu” zdobiłyby ich wnętrza. Nie widzę miejsca na i pensieri Stanisława Noakowskiego, będące reminiscencjami z innych epok. Szukając pamiątek stricte sensu historycznych, nie umiem wyjść poza żałosny kaszkiet i portki marszałka Piłsudskiego. Weselszą stronę dwudziestolecia reprezentowałyby fotografie półpiętrza Ziemiańskiej, IPS-u z freskiem Topolskiego, Miry Zimińskiej i Szopki “Cyrulika Warszawskiego”. Patrzę bez żalu, jak szczegóły tego okresu ulatniają się powoli z mojej pamięci.

16 X 2014 # #

Konopnicka o polskiej polności

Z książki Marii Konopnickiej pod tytułem Polskie ziemie. Krajobraz (z roku 1907):

W tej wszakże przedziwnej rozmaitości ukształtowania Polski jest rys jeden naczelny, rys naznaczony najsilniej, rozwinięty najszerzej, wyżłobiony najgłębiej w jej obliczu. Rysem tym jest wielka jej polność.

Ona to nadaje Ziemi naszej koloryt, charakter i ton tak wybitny, że nie mają mocy zatrzeć go, ni przeprzeć ani Tatry, dźwigające na zawrotną wyżynę poszarpane wirchy, ani morza, bijące zapienioną płetwą o dwubrzeże nasze, ani pojeziorne rozcieki Prus, Inflant, Kurlandyi, ani zatajone puszcze Litwy, ani bagniste zapadliska kotliny poleskiej, ani ukrainne stepowe rozłogi.

Wszystko to ma cechę drugorzędności, drugoplanowości jakby, choć ubogaca nam Ziemię majestatem i oryginalnością niezwykłego piękna.

Polność wszakże stanowi istotny rdzeń naszego narodowego życia, naszego duchowego rozwoju, jest syntezą wszystkich rysów oblicza Ziemi-matki.

15 X 2014 # # #

Z prozy Romana Jaworskiego

Z opowiadania Zepsuty ornament Romana Jaworskiego (Historie maniaków):

Jakiś głos o drewnianym timbre spokojnie opowiadał:

“Niedaleko Mediolanu widziałem zdarzenie. Przejeżdżaliśmy obok, w kilka godzin po wypadku. Jeszcze snuły się dymy i słychać było trzask rozpadających się w ostateczność szczątków. W rowie leżało kilka wagonów przewalonych, jakby od niechcenia, w śpiącym ułożeniu znużonego kamelota. Na szczycie wału stał wyniosły fragment dwóch spiętrzonych wozów, które się wbiły w siebie czołami z zajadłością rozwścieczonych byków. Obie maszyny zlały się w jedność miażdżącego uścisku. W powietrzu wirowały dławiące, dokuczliwe pyłki. Opodal na grudzie ziemnej zwidziałem bardzo białą, cieniuchną, kobiecą koszulkę. W jednym miejscu można było dostrzec jakąś część zmiażdżonego ciała, która przezierała przez batyst, różowiąc się delikatnie. Jakaś obnażona szpada połyskiwała w słońcu. A dalej leżał nowiutki cylinder, nienaruszony, lśniący. W jego cieniu zakrzepłą plamą krwi przylgnęła do ziemi głowa mężczyzny. Sama głowa. Jak odcięta, proszę państwa, jak równiutko, niby rozmachem topora, niby uderzeniem gilotyny! W oddali rzęziło konające dziecię, które trup matki przygniótł swym ciężarem. Staruszek, z oderwaną, zwisającą szczęką, obłąkany z bólu, miął pięści i ciskał żużle ku niebu. Od miasta nadchodzili ludzie, niosąc pomoc. Układano trupy rzędem w rowie, a kobiety przysłaniały im twarze brudnymi płachtami. Właśnie wleczono na nosze człowieka, który oszalał i miotał się rozpaczliwie mimo rany. Chwilami zachodziła cisza i zdawało się, iż wszystko słucha jeno głosu tego szaleńca, nawet to wielkie, tak pogodne słońce. Wnet jednak w głąb żwiru wbijały się z sykiem rydle i ćwirczały naprężone łańcuchy dźwigarów. Padały wołania lekarzy. W oddali kołowali ludzie i kradli…”

Ułomna staruszka, słuchając, spazmatycznie łkała.

14 X 2014 # #

Miłosz, «Sekretarze»

Wiersz Czesława Miłosza Sekretarze:

Sługa ja tylko jestem niewidzialnej rzeczy,
Która jest dyktowana mnie i kilku innym.
Sekretarze, nawzajem nieznani, po ziemi chodzimy,
Niewiele rozumiejąc. Zaczynając w połowie zdania,
Urywając inne przed kropką. A jaka złoży się całość
Nie nam dochodzić, bo nikt z nas jej nie odczyta.

13 X 2014 # # #

Korab-Brzozowski, «Próżnia»

Wiersz Stanisława Korab-Brzozowskiego Próżnia:

Drzewo samotne, obnażone
Podnosi chude swe ramiona,
Rozpaczy hymny śle chropawe
Do stalowego nieba próżni.

Pod drzewem stoi krzyż zmurszały,
Na nim rozpięty Chrystus kona,
Wznosząc swe oczy beznadziejne
Do stalowego nieba próżni.

Pod krzyżem dusza ma cierpiąca
Z otchłani czarnej swej nicości
Wznosi pragnienia obłąkane
Do stalowego nieba próżni.

11 X 2014 # # #

Miłosz o Rozanowie

Z książki Miłosza Spiżarnia literacka fragment o Wasiliju Rozanowie (Duszyczka Rozanowa):

Wasilij Rozanow (1856-1919) był myślicielem i publicystą obozu wręcz przeciwnego niż pisarze postępowej inteligencji jak Bieliński, Dobrołubow, Czernyszewski. Postać wzorowego bolszewika pojawiła się w literaturze rosyjskiej na wiele dziesiątków lat przedtem, nim stała się rzeczywistością. Był nią bohater powieści Czernyszewskiego Czto diełat’? (Co robić?). Jak to, co robić? — odpowiadał Rozanow. — Gdy jest lato, zbierać owoce i jagody. Robić z nich konfitury, a potem pić z nimi herbatę.

Dodajmy, że miłość do Dostojewskiego Rozanow posunął tak daleko, że ożenił się z Suslichą, czyli Apolinarią Susłową, mającą tę zaletę, że była przez pewien czas kochanką powieściopisarza. Później Susłowa nie chciała dać mu rozwodu, wskutek czego jego drugie małżeństwo było właściwie konkubinatem.

W swojej publicystyce Rozanow był postacią malowniczą, to znaczy pisał tak, że nikt go nie mógł brać poważnie.

10 X 2014 # # #

Baudelaire, Miłosz i nieznajome

Dwa wiersze o kobietach nieznajomych; pierwszy — Charles’a Baudelaire’a, Do przechodzącej, w przekładzie Mieczysława Jastruna:

Miasto wokół mnie tętniąc huczało wezbrane.
Smukła, w żałobie, w bólu swym majestatyczna
Kobieta przechodziła, a jej ręka śliczna
Lekko unosiła wyhaftowaną falbanę.

Zwinna, szlachetna, z posągowymi nogami.
A ja piłem, skurczony, dziwaczny przechodzień,
W jej oku, niebie modrym, gdzie huragan wschodzi,
Rozkosz zabijającą i słodycz, co mami.

Błyskawica… i noc! — pierzchająca piękności,
Co błyskiem oka odrodziłaś moje serce,
Czyliż cię mam zobaczyć już tylko w wieczności?

Gdzieś daleko! Za późno! Może nigdy więcej!
Bo nie wiesz, dokąd idę, nie wiem, gdzieś przepadła,
Ty, którą mógłbym kochać, ty, coś to odgadła!

I Czesława Miłosza Esse:

Przyglądałem się tej twarzy w osłupiniu. Przebiegały światła stacji metra, nie zauważałem ich. Co można zrobić, jeżeli wzrok nie ma siły absolutnej, tak, żeby wciągał przedmioty z zachłyśnięciem się szybkości, zostawiając za sobą już tylko pustkę formy idealnej, znak, niby hieroglif, który uproszczono z rysunku zwierzęcia czy ptaka? Lekko zadarty nos, wysokie czoło z gładko zaczesanymi włosami, linia podbródka — ale dlaczego wzrok nie ma siły absolutnej? — i w różowawej bieli wycięte otwory, w których ciemna błyszcząca lawa. Wchłonąć tę twarz, ale równocześnie mieć ją na tle wszystkich gałęzi wiosennych, murów, fal, w płaczu, w śmiechu, w cofnięciu jej o piętnaście lat, w posunięciu naprzód o trzydzieści lat. Mieć. To nawet nie pożądanie. Jak motyl, ryba, łodyga rośliny, tylko rzecz bardziej tajemnicza. Na to mi przyszło, że po tylu próbach nazwania świata umiem już tylko powtarzać w kółko najwyższe, jedyne wyznanie, poza które żadna moc nie może sięgnąć: ja jestem — ona jest. Krzyczcie, dmijcie w trąby, utwórzcie tysiączne pochody, skaczcie, rozdzierajcie sobie ubrania, powtarzając to jedno: jest! I po co zapisano stronice, tony, katedry stronic, jeżeli bełkocę, jakbym był pierwszym, który wyłonił się z iłu na brzegach oceanu? Na co zdały się cywilizacje Słońca, czerwony pył rozpadających się miast, zbroje i motory w pyle pustyń, jeżeli nie dodały nic do tego dźwięku: jest?

Wysiadła na Raspail. Zostałem z ogromem rzeczy istniejących. Gąbka, która cierpi, bo nie może napełnić się wodą, rzeka, która cierpi, bo odbicia obłoków i drzew ne są obłokami i drzewami.

08 X 2014 # # # # # #

Haraucourt, «Z księgi Seul»

Wiersz Edmonda Haracourta Z księgi: Seul w przekładzie Stanisława Korab-Brzozowskiego:

Mistrzu! tkwiące w przestrzeni prawo ostateczne,
Źródło prawd wszelkich, których szukamy jałowo,
Ciebie wzywam, o blasku prawdy, boskie Słowo,
Ty, który trwasz, gdy wszystko mija — niestatecznie.

Jeśli kiedy zgrzeszyłem w chwili zapomnienia,
Jeślim duszę mą zbrukał i upadłem w drodze,
Ty, iż widzisz, gdy szukam, wiesz, gdy błądzę srodze,
Racz obmyć serce moje z brudu i splamienia.

Sprawiedliwości, morska latarnio przedwieczna!
Rzuć odblask swej jasności na drogi mej cienie,
A jeśli ręka komu zadała cierpienie,
O wskaż go, by mnie boleść ruszyła serdeczna.

Uczyń, by nikt stąd z płaczem nie odszedł ode mnie,
Umocnij moją duszę, niech się stanie chrobra,
Niech słodycz przebaczenia napełni ją dobra
I mądrość, która wszystkie wskroś przenika ciemnie.

07 X 2014 # # # #

Strindberg o teatrze i wódce

Z Memorandum reżysera do członków zespołu Intima Teatern (1908) dramatopisarza Augusta Strindberga (przekład Zygmunta Łanowskiego):

Gdy dyrektor Falck zaniechał długich przedstawień, które kończyły się koło północy, zerwał tym samym z klasycznym teatrem wyszynkowym. Był to krok śmiały, bo wyszynk spirytusu pokrywa dużym teatrom co najmniej pół komornego. Ale ta kombinacja sztuki scenicznej i alkoholu pociągała za sobą długie antrakty, których długość określał dzierżawca bufetu, a których przestrzegania pilnował reżyser.

Szkody płynące z wypuszczania widzów z widowni w toku dramatu, aby się raczyli mocnymi trunkami, są dobrze znane. Albo rozmowa zabija wtedy nastrój, gaśnie uniesienie, tępieje wrażliwość i do świadomości dochodzi to, co miało być podświadome: iluzja, którą miał stworzyć dramat, nie może się utrzymać, lecz musi ustąpić miejsca banalnym refleksjom, widz zostaje wyrwany z transu. Albo też czyta się wieczorne gazety, gawędzi o czymś innym ze znajomymi spotkanymi przy bufecie, widz robi się roztargniony, rwą się nici sztuki, tok akcji ulatuje z pamięci i widz wraca na swoje miejsce w zupełnie innym nastroju, żeby na próżno szukać tego, co tam zostawił.

04 X 2014 # # # #

Korab-Brzozowski, «Anioł Pański»

Wiersz Stanisława Korab-Brzozowskiego Anioł Pański:

Łkają przeciągle dzwony nieszporne,
Prosząc o ciszę dla zmarłych dzielnic;
W mojej samotni, jakby z kadzielnic,
Snują się zwolna mroki wieczorne.

Prosząc o ciszę dla zmarłych dzielnic,
Dziwna tęsknota łka w moim łonie;
W mojej samotni, jakby z kadzielnic,
Mdlejących kwiatów snują się wonie.

Dziwna tęsknota łka w mojem łonie;
Słyszę pożegnań żałobne psalmy,
Mdlejących kwiatów snują się wonie,
Na trumnie więdną święcone palmy.

Słyszę pożegnań żałobne psalmy,
Oczy przesłania opona mglista,
Na trumnie więdną święcone palmy:
“Niech światłość świeci jej wiekuista”.

Oczy przesłania opona mglista;
Kolana same gną się pokornie —
“Niech światłość świeci jej wiekuista” —
Łkają przeciągle dzwony nieszporne.

03 X 2014 # # #

Savanarola, «Do dziewicy»

Wiersz Girolamo Savanaroli Do dziewicy w przekładzie Stanisława Korab-Brzozowskiego:

Łaskiś pełna, królowo, chwalebna Dziewico,
Od której czoła słońce światłość swoją bierze,
Matko Tego, któremu cześć niesiem w ofierze,
Rodzica Jego, Córo i Oblubienico;

Tryumfie niebios, lampo, której blaski świecą
Na ziemię i piekielnie przenikają leże,
Potęgo, której pojąć świat nie zdołą w mierze,
Drogich gem oryentalnych przedziwna skarbnica.

O Pani! obróć na mnie Twoje piękne oczy,
Jeśli miłem Ci było owo pierwsze “Ave”,
Które przyszło na padół ten z niebios przezroczy.

Nie patrzaj na upadki moje ciężkie, krwawe;
Niech drogą Twych wybrańców chodzić się nauczę,
Na zawsze niech Ci zwierzę serca mego klucze.

02 X 2014 # # # #

Saint-Gelais, «Do zazdrośnika»

Przekład Leopolda Staffa wiersza Mellina de Saint-Gellais (1491-1558) — Do zazdrośnika:

Modlę się Bogu by dał biedę tobie,
Zimę bez ognia i starość bez domu,
Spichlerz bez ziarna u roku przełomu,
Bez win piwnicę w długiej lata dobie.

Modlę się Bogu byś z jego zrządzenia
Nie miał u siebie nic oprócz przykrości,
Tak, byś chcąc zaznać nieco przyjemności —
Pragnął się dostać na gwałt do więzienia.

Modlę się Bogu, panu świętych ligi,
Abyś zdobywał swój chleb w żebraninie,
Sam i nieznany i w obcej krainie,
Niezrozumiany z mowy i na migi.

Modlę się Bogu, byś czekał w potrzebie,
Aż drzwi otworzą tobie przez noc całą,
W kurcie pod rynną, kiedy będzie lało,
I by nie chciały drzwi usłyszeć ciebie.

28 IX 2014 # # # #

Wat o Broniewskim

Z Mojego wieku Aleksandra Wata, czyli zapisu rozmów z Czesławem Miłoszem, opowieść o Władysławie Broniewskim:

Jak się tu przyplątał Broniewski? Broniewskiego spotkałem na uniwerku, na filozofii. To był świeżo zdemobilizowany oficer po siedmiu latach wojowania, szukający Boga, niesłychanie poważnie przeżywający jakieś kryzysy światopoglądowe. Całymi godzinami umiał recytować Beniowskiego — więc rodowód: Słowacki i w związku z tym Skamander, o tyle o ile Skamander miał również pewną linię Słowackiego. “Panie poruczniku, prosty jak świeca”, znasz te jego wiersze. Skamandryci go zaczęli cenić, jeszcze nic nie wydał. Zachował swoje przyjaźnie legionowe. Mógł zrobić zresztą karierę legionową, bo stary legionista, ale — jak ci mówiłem — przeżywał właśnie te duszne rozterki. Bardzo jeszcze interesujące: mieszkał z matką, z siostrami przy Daniłowiczowskiej, jego stryjem czy wujkiem jakimś był generał Konarzewski. Miał pokój taki niesłychanie arcyszlachecki, z dywanem perskim, z szablami skrzyżowanymi, z kindżałami przodków. Stało tam pianino i on nas zamęczał: strasznie źle grał Szopena, ale to strasznie źle, jednak trzeba było słuchać, bo przy tym był bardzo despotyczny jak zawsze. Więc te szable tureckie skrzyżowane na tym perskim dywanie i czamara jakaś w kącie, gdzieś jeszcze i Virtuti Militari, i jego mundury legionowe, i jednocześnie ten Lenin na biurku zaczytany, podkreślony, i te poezje. “Panie poruczniku, prosty jak świeca”… Rozumiesz, i Szopen dziki; czytałem kiedyś opisy, jak Przybyszewski grał Szopena, pewno lepiej, ale absolutnie w tym samym duchu, więc Szopen poprzez przybyszewszczyznę. To wszystko był Broniewski. Przy jakimś — co zachował do końca — no, powiedzmy sobie, prostactwie intelektualnym. Bo intelektualistą nie był, chociaż znowu nie przesadzajmy, bo on między trzecim a piątym kieliszkiem miał czasami świetny dowcip intelektualny, bardzo cienki, ale tylko między. Zależy, w jakich czasach, czasem między drugim a czwartym, a czasem między trzecim i piątym, zależnie od rozalkoholizowania. Broniewski był właściwie skamandrytą formalnym, Lechoń go bardzo cenił, uważał go za idiotę, ale cenił go jako wielki talent. Tradycje poetyckie odrzucały go od nas, dla niego byliśmy barbarzyńcami, i słusznie, i anty-Polakami, bo nasza poezja była absolutnie niepolska. Ale z drugiej strony ten Lenin i ten Majakowski, który go formalnie też jeszcze wtedy odtrącał, Majakowski bard rewolucji, Lenin bard rewolucji, pchali go znowu do nas jako tych futurystów, którzy chcą w literaturze robić rewolucję. Poza tym byliśmy pod wpływem Majakowskiego, czyli duchowo, ideologicznie byliśmy mu najbardziej bliscy. I tak się pętał między nami, a nie mógł się zdecydować na pójście do Skamandra.

23 IX 2014 # # #

Miłość według Romana Jaworskiego

Fragment prozy Romana Jaworskiego (Amor milczący z Historii maniaków) i wspomniany obraz Etcheverry’ego:

Rozbawiona zatyka mu usta.

— Dosyć. Więc, jak z nimi, niechaj Jerzy i ze mną sobie pocznie. Ale bardzo, bardzo serdecznie!

Skoczyła do saloniku, drzeworyt niesie i ukazuje. Etcheverry, Vertige. Prosi:

— Na przykład, niech Jerzy ze mną zrobi, jak tutaj!

Sadowi się na sofce według wzoru, głowę w tył pochyla, oczy przymyka w omdlałym pragnieniu. I czeka, kiedy stanie za nią i w usta się wpije. Długo czeka.

On tymczasem przed wielkim lustrem się zatrzymał, wszystkie światła wzniecił, rzęsy przeciera, w siebie się wpatruje.

Etcheverry, Vertige

21 IX 2014 # # # #

Staff, «Nike z Samotraki»

Z tomu Martwa pogoda wiersz Leopolda Staffa — Nike z Samotraki:

W wietrznych falach twych wiotkich szat słyszę muzykę
Lotu, którego żadne nie prześcigną ptaki,
Czarująca bogini triumfu, o, Nike,
Co od wieków zdyszana lecisz z Samotraki!

Pośpiech potężnych skrzydeł twych powietrze chłoszcze,
Niosąc zwycięstwo, sław liście laurowe.
Nie pragnę ich. I temu jedynie zazdroszczę,
Dla którego w porywie swym straciłaś głowę.

20 IX 2014 # # #

Stempowski o szkolnictwie

Jerzy Stempowski, Notatnik niespiesznego przechodnia, XX:

Na początku powojennego okresu wpadł mi w ręce specjalny numer szwajcarskiego czasopisma uniwersyteckiego, w którym rektorzy, profesorowie i doktorzy zgodnym chórem odradzali młodzieży studia wyższe nieprowadzące do zarobków i samodzielności. Krajowi — mówili — potrzebniejsi są technicy, wykwalifikowani robotnicy, rzemieślnicy. Wywody te, oparte na niepewnym kryterium użyteczności, okazały się tylko częściowo słuszne. Wynika z nich jasno tylko to, że szkolnictwo będzie coraz bardziej podporządkowane domniemanym wymaganiom rynku pracy. Nie wiem, czy najbardziej nawet giętki system szkolnictwa potrafi im sprostać. W przemyśle rodzą się co dnia nowe specjalności i brak wyszkolonego w nich personelu grozi zahamowaniem produkcji i racjonalizacji w tej czy innej grupie zakładów przemysłowych. Fabryki muszą same przeszkalać i dokształcać swój personel lub szukać go za granicą. Co kilka dni czytam o otwarciu kursów szkolących w obsługiwaniu jakichś nowych maszyn lub urządzeń technicznych.

Jerzy Stempowski

Tekst pochodzi z 1962 roku, ale wciąż jest aktualny — i stanowi rozsądną odpowiedź na narzekania pracodawców, że uniwersytety zbyt małą wagę przywiązują do umiejętności praktycznych.

19 IX 2014 # # #

Li-Chuang-Kia, «Naga dziewczyna»

Z tomu przekładów poezji chińskiej pióra Leopolda Staffa — wiersz Naga dziewczyna Li-Chuang-Kia:

By odwiedzić swego narzeczonego pod wielką wierzbą na brzegu rzeki, włożyła swoje dwie najpiękniejsze suknie.

Gdy słońce zaczęło się słaniać, rozmawiali jeszcze czule.

Nagle ona wstała, zawstydzona, gdyż nie miała już swej trzeciej sukni: cienia wierzby.

18 IX 2014 # # # #

Čapek o mieszkankach Sewilli

Z fenomenalnych Listów z podróży Karela Čapka fragment o mieszkankach Sewilli w przekładzie Piotra Godlewskiego:

Wszystko, co teraz nastąpi, niech będzie powiedziane na cześć i chwałę mieszkanek Sewilli. Są drobne i czarne, czarnowłose, o czarnych i ślizgających się oczach, i chodzą przeważnie w czarnych sukniach; mają drobne ręce i nogi, jak wymaga stara liryka rycerska, i wyglądają, jakby właśnie szły do spowiedzi, to znaczy nabożnie i odrobinę grzesznie. Ale co dodaje im szczególnej chwały i godności, to peineta, wysoki grzebień z szylkretu, koronujący każdą mieszkankę Sewilli; grzebień bogaty i triumfalny, podobny do korony lub aureoli. To pomysłowe zwieńczenie zmienia każdą czarną chiquitę w wysoką i dostojną damę; z takim czymś na głowie trzeba kroczyć dumnie, nieść głowę jak monstrancję i strzelać tylko oczami, co też mieszkanki Sewilli robią.

Drugim i jeszcze większym powodem do chwały mieszkanek Sewilli jest mantyla, koronkowy szal przerzucony przez ów królewski grzebień; mantyla czarna lub biała, podobna do zasłony muzułmanek, do kaptura pokutnika, do mitry arcykapłana i hełmu zdobywcy; mantyla, która służy do tego, by kobietę zarazem koronowała, zasłaniała i pozwalała jej prześwitywać w sposób najbardziej uwodzicielski. Jak żyję, nie widziałem na kobietach nic bardziej dostojnego i wyrafinowanego od tego połączenia klasztoru, haremu i woalki kurtyzany.

17 IX 2014 # # # #

Janion o hermeneutyce

Z eseju Marii Janion Hermeneutyka (z tomu Humanistyka: poznanie i terapia), 1972 rok:

Zbrodnicza lekcja, jakiej faszyzm udzielił Europie, nie powinna pójść w zapomnienie. Hermeneutyka powołana jest do tego, by nie dopuszczać do zmiany struktury tradycji, do jej deformacji, by utrzymywać tradycję przy życiu, by bronić uniwersalnych znaczeń europejskich, by powtarzać i dowodzić, że np. słowo “ludzkość” zawsze znaczyło to samo w tradycji europejskiej, że nie można go dowolnie kształtować i wypaczać — gdyż może się to odbyć tylko za cenę odstąpienia i od słowa, i od ludzkości samej. Tak rozumiana przez hermeneutykę tradycja i zanurzone w niej arcydzieła wyznaczają miarę humanizmu. I tak pojąć można zadanie hermeneutyki wypowiedziane w nakazie “strzeżenia, tradycji”. Ale hermeneuta to taki pilnujący skarbca tekstów strażnik, który musi też ciągłe sprawdzać, czy skarby jego nie zaśniedziały, czy wartości nie zastygły w dogmaty.

25 IV 2014 # # # # #

Lange, «Kto tam?»

Z Rozmyślań Antoniego Lange wiersz Kto tam?:

Czasem, gdy noc mię czarną swoją mgłą osłoni,
Śni mi się, że gwałtownie ktoś do drzwi mych dzwoni,
Wzywając mnie do pilnej nieoczekiwanej
Sprawy. — Budzę się — wstaję — spieszę nieodziany —
Drżę z zimna, ale we mnie żyje pełna wiara,
Że to ktoś rzeczywisty dzwoni, nie zaś mara.
Łańcuch opuszczam, klucz wykręcam, drzwi otwieram
I w czeluście otwartych sieni w mrok spozieram.
Kto tam?

Szary świt już tu pełga, a ja widzę z trwogą —
Że tam za drzwiami nie ma nikogo.
Nikogo?

Nie — tam ktoś jest — na pewno — ktoś z nieskończoności —
Ale jak się przyjmuje takich wielkich gości?
Czuję to wskroś — tam — w sieni — jest ktoś, niewidzialny —
Co przyszedł, by mnie wezwać poza świat realny,
I przynosi mi ważną jakąś wieść zza świata,
Ale brak nam języka, który nas pobrata —
Brak nam oczu, by wzajem zobaczyć swą postać —
I nie wiem, czy mam odejść, czyli mam tu zostać —
Bo lękam się, że stracę wielką tajemnicę,
Którą mi ten, co dzwonił, miał olśnić źrenice!
Kto tam?

Powracam. Spać nie mogę — ni leżeć — ni siedzieć,
I nigdy się nie dowiem, co mi miał powiedzieć!

20 IV 2014 # # #

Casorati, «La Preghiera»

Chociaż wygląda jak rasowy Klimt, ten obraz z 1914 roku, pod tytułem La Preghiera (Modlitwa) wyszedł spod pędzla Felice Casoratiego.

La Preghiera

18 IV 2014 # # #

Słonimski o Langem

Z Alfabetu wspomnień Antoniego Słonimskiego wspomnienie:

Starszy pan w podniszczonym paletku prosił w budce tytoniowej o trzy papierosy. Kupowanie papierosów na sztuki było wtedy przywilejem ludzi ubogich. Poznałem go. Był to najpopularniejszy poeta moich lat szkolnych. Antoni Lange, przyjaciel mego ojca. Czemu szybko oddaliłem się? Dlaczego nie kupiłem mu papierosów, nie zaproponowałem pożyczki? Bałem się, że moja pomoc może go upokorzyć. Chyba dlatego udałem, że go nie widzą. Lękałem się go urazić. Pamiętałem jeszcze famę tego lwa warszawskich salonów. Słynny był wtedy jego wiersz: A więc nie lubi Pani mych rymów zbyt prostych? Rymy: “prostych — akrostych”, “chabry — abrakadabry”, “Murzyn — drużyn”, wydawały się nam wtedy nieosiągalnym atrybutem prawdziwej poezji. Poznałem później inne piękne wiersze Langego i do dziś brzmi w moich uszach strofa:

Biały wiersz — cud nad cudy — lampa czarodziejska,
Heksametr z Ilionowych wzięty wykopalisk,
Jak pantera wygięta w skok — strofa alcejska
Nęci mnie dzisiaj bardziej niż wdzięki odalisk.

13 IV 2014 # # # #

Boy i mariawici

236. list Boya-Żeleńskiego w zbiorze z 1972 roku — i wybitnie wyróżniający się w jego archiwum. Pod koniec lat 20. Boy zaangażował się w antybrązowniczą kampanię mickiewiczowską, a jedną z kwestii przez Boya badanych był właśnie towianizm, który miał rzekomo odżyć w Kościele Mariawitów.

List skierowany do bp. Bartłomieja Przysieckiego 10 VII 1929 roku.

Wielebny i kochany Ojcze!

Niezmiernie mi było żal, że autobus przerwał naszą rozmowę w tak bardzo interesującym punkcie, chciałbym ją jeszcze podjąć na nowo. Kiedy kochany Ojciec będzie w Warszawie, może mnie Ojciec zechce łaskawie odwiedzić, Smolna 11, a będziemy mogli swobodnie porozmawiać. Pragnąłbym napisać artykuł obszerny do pisma literackiego o tych niezmiernie interesujących tradycjach mesjanizmu i towianizmu odżywających w Waszym zakonie, z punktu literackiego; to by było bardzo zajmujące i sądzę, że udałoby mi się zainteresować waszymi ideami inną publiczność i od innej strony. Mam nadzieję, że mi kochany ojciec do tego dopomoże. Czy mogę na to liczyć? Przede wszystkim ponawiam moją prośbę o użyczenie mi — lub pożyczenie — w całości pisma wydawanego przez Ojców i w ogóle ich wydawnictw, pragnąłbym je przestudiować, a potem porozmawialibyśmy gruntownie o tym wszystkich i napisałbym artykuł albo serię artykułów.

Ja będę teraz jeszcze tydzień w Warszawie, potem jadę do Krynicy (Zakład dra Skórczewskiego), w drugiej połowie sierpnia (ok. 20) wracam znów do Warszawy.

Kończę słowami serdecznego podziękowania dla Ojców za tak miłe i życzliwe przyjęcie w Płocku i w Felicjanowie, z którego zachowuję najlepsze wrażenia. Jeszcze raz powtarzam, jak mi żal było rozstawać się z kochanym Ojcem w tak zajmującym momencie, i w ogóle że tak musiałem się śpieszyć do Warszawy. Mam nadzieję powetować to sobie jeszcze kiedy, jeżeli Ojcowie pozwolą. Proszę ode mnie wyrazić głębokiego szacunku i pozdrowienia Matce Przełożonej, księdzu arcybiskupowi, księżom biskupom Próchniewskiemu i Feldmanowi, i w ogóle wszystkim Ojcom, z którymi miałem przyjemność się zetknąć.

W nadziei otrzymania jeszcze w Warszawie paru słów odpowiedzi w kwestii mojej prośby, wyrazy prawdziwego szacunku i poważania łączę.

Boy-Żeleński

Projektowana seria artykułów nie doszła do skutku, ale w latach 50. księża mariawici opublikowali dwa listy Boya z dopiskiem:

…publikujemy dwa jego listy pisane do biskupa K.M. Bartłomieja Przysieckiego. Jeden z tych listów, jak się zdaje, świadczy dość wyraźnie o życzliwym stosunku Boya-Żeleńskiego do mariawickiego ruchu religijnego i z tego względu stanowi oryginalny, a dla nas szczególnie sympatyczny dowód braku uprzedzeń w jego umysłowości.

11 IV 2014 # # #

Améry o starzeniu się

Z Drugiego dziennika Jerzego Pilcha (28 lipca 2012):

“Coraz ciężej oddychać, mięśnie słabną, mózg głupieje. Jednak i z głupim mózgiem można rozmyślać o życiu i upływie czasu oraz o znakach starzenia się widocznych na czole, można nawet lepiej niż z bystrym umysłem, bo ten zaprowadza wszędzie porządek, gdy tymczasem jeśli chce się tropić czas, trzeba się przystosować do nieporządku”.

Jean Améry, O starzeniu się.

09 IV 2014 # # #

Cioran o Zachodzie

Sylogizmy goryczy Emila Ciorana w przekładzie Ireneusza Kani — z rozdziału Zachód:

Zachód na próżno szuka sobie formy agonii godnej własnej przeszłości.

Jaki to smutny widok, gdy wielkie narody żebrzą o dodatkowy kawałek przyszłości!

Tysiąc lat wojen skonsolidowało Zachód; jedno stulecie “psychologii” wpędziło go w agonię.

Ten, kto wskutek roztargnienia czy niekompetencji bodaj na chwilę wstrzyma ludzkość w jej marszu, będzie jej dobroczyńcą.

Może zresztą ten kontynent nie rozegrał jeszcze ostatniej karty. A gdyby tak zaczął demoralizować resztę świata, rozsnuwać w nim swoje stęchlizny? Tym sposobem mógłby jeszcze zachować trochę prestiżu, promienować nadal.

06 IV 2014 # # #

Cioran o kondycji ludzkiej

Z Na szczytach rozpaczy Ciorana:

Choć nie sposób interweniować w niczyje życie, choć w istocie nikogo nie można wyrwać z osamotnienia w cierpieniu, to przecież bierność jest zbrodnicza, tak jak zbrodnicza jest zdawkowa litość — a taka jest litość wszystkich ludzi. Istnienie nędzy na świecie kompromituje człowieka bardziej niż cokolwiek innego i wyjaśnia, dlaczego megalomania tego zwierzęcia musi kiedyś skończyć się katastrofą. Na widok nędzy wstydzę się nawet za to, że istnieje muzyka, która w takim sąsiedztwie staje się czymś bez wyrazu, zimnym.

30 III 2014 # #

Komornicka, «Przejściowi»

Z Forpoczt Nałkowskiego, Komornickiej i Jellenty artykuł młodziutkiej wtedy Marii Komornickiej — Przejściowi:

Pragnąć szczęścia — to prawo człowieczej duszy; używać go — rzeczą tak niesłychanie prostą, że za przestępstwo uważać je może chyba asceta średniowieczny; a przecie i on wolnym nie jest od żądzy szczęścia, i on ma nadzieję używania go kiedyś w pełni. Poświęca “doczesne”, znikome rozkosze, bo wierzy, że ceną zaparcia się darów ziemi zdobędzie pośmiertne, niebiańskie, niezliczone. Po chwilach walki z pokusą tonie w błogości ekstazy; po chwili skutecznego zwyciężenia pożądań, spogląda na nie z tryumfującą wzgardą nieskalanej cnoty.

My nie jesteśmy ascetami; zaziemskie szczęście dla nas nie istnieje. Nam niebo Boga nie ukrywa; rozpacz nasza nie zna schronienia w nadziei wiecznej błogości; cierpień swych nie składamy u stóp krzyża; poświęceń naszych nie liczy pamięć kochającego i czujnego Bóstwa; jęków i skarg nie słucha duch rozumny; klęsk nie unicestwi moc nadprzyrodzona.

I nikt nas nie ukarze za nasze szczęście ziemskie; poza mogiłą nie ma dla nas nagród ni kary.

27 III 2014 # #

Cioran o literaturze

Sylogizmy goryczy Emila Ciorana w przekładzie Ireneusza Kani — z rozdziału Atrofia czasownika:

Jakże lubię umysły drugorzędne (szczególnie takiego Jouberta), które przez wzgląd na delikatność żyły w cieniu cudzego geniuszu, negując własny, bo czuły przed nim lęk!

Gdyby Molier zaczął zstępować we własne otchłanie, Pascal — ze swoją — wyglądałby na dziennikarza.

Nie ufajcie tym, co odwracają się plecami do miłości, do ambicji i do społeczeństwa. Zemszczą się za te swoje wyrzeczenia.

Wytrzymałość Niemców nie ma granic, nawet w obłędzie: Nietzsche znosił swój jedenaście lat, Hölderlin — czterdzieści.

Wraz z Baudelaire’em fizjologia weszła do poezji; wraz z Nietzschem — do filozofii. To oni zaburzenia w pracy narządów podnieśli do rangi pieśni i pojęcia. Z rewirów zdrowia ich wyklęto, więc postanowili zapewnić karierę chorobie.

24 III 2014 # # #

Lenin w Wilnie

Z Opisać Wilno Tomasa Venclovy:

Wśród innych narodowości [w Wilnie] również nie brakło socjalistów. Czasem wydawało się, że to właśnie do nich będzie należała przyszłość. Wilno odwiedził sam Lenin — wówczas jeszcze nie wódz bolszewików, lecz dwudziestopięcioletni Władimir Uljanow, wprawdzie już wtedy fanatycznie wierzący w absolutną przewagę socjalizmu i zwycięstwo, które da się udowodnić naukowo. Jego wizyta miała komiczne następstwa po upływie ponad siedemdziesięciu lat. Władza radziecka obchodziła właśnie setną rocznicę urodzin Lenina, była to ostatnia próba utrzymania przy życiu wszystkim obrzydłej ideologii. Kazano więc znaleźć dom, w którym nocował wódz, by umieścić tam tablicę pamiątkową i sfilmować tę uroczystość. Do tej pory tablica wisiała jedynie na budynku dworca kolejowego, w jedynym miejscu, gdzie niewątpliwie postała noga Lenina (w Wilnie spędził on dokładnie jedną dobę, w drodze z Europy Zachodniej). Reżyser filmowy z Wilna (mój kolega z ławy szkolnej) po poszukiwaniach w archiwach stwierdził, że mieszkanie leninowskie istnieje. Zrobił film i spodziewał się premii, lecz, jak się okazało, wywołał tylko okropny skandal. Doniesienia tajnej policji wskazywały na to, że Lenin ową noc spędził u lekarki Matyldy Średnickiej, a nawet pozostawił u niej trochę nielegalnej literatury; jednakże Średnicka należała do Bundu, a więc do heretyckiej partii, o której wspominać było równie niezręcznie, jak, powiedzmy, o trockistach. Na domiar złego, podobnie jak wszyscy członkowie Bundu, Średnicka była Żydówką, a wielki twórca ZSRR nie mógł mieć niczego wspólnego z przedstawicielami tej wątpliwej rasy. A tym bardziej nocować w ich mieszkaniach.

07 III 2014 # # # #

Miłosz o totalitaryzmach

Z eseju Tomasa Venclovy Miłosz na wileńskim tle (z książki Powroty do Litwy):

Doczekawszy się drugiej radzieckiej okupacji, niebawem nielegalnie przekroczył on [Miłosz] granicę i znalazł się w okupowanej przez nazistów Warszawie. Było to nader ryzykowne, zwłaszcza przekraczanie granicy — nieważne, po której stronie zostałby zatrzymany, i tak zostałby rozstrzelany lub wysłany do obozu koncentracyjnego. W przypadku człowieka o lewicowych poglądach — a Miłosz właśnie nim był — ucieczka z kraju zarządzanego przez nazistów mogła wydawać się dziwna. Ale zdaniem Miłosza — z którym wypada się zgodzić — faszyzm był stuprocentowym, łatwym do rozpoznania złem, tymczasem demoniczna mieszanka stworzona przez Lenina, ukrywająca przemoc pod frazesami humanizmu, stwarzała większe zagrożenie: demoralizowała świadomość, paraliżowała. Nieszczęście to dosięgło wielu ówczesnych lewicowców, którzy może i oburzali się na metody Stalina, jednakże przekonywali siebie i innych, że summa summarum jego dzieło służy postępowi i sprawiedliwości. Tak zachowywał się niejeden żagarysta, kolega Miłosza, a również inteligent z Litwy Kowieńskiej — na przykład mój ojciec. Używając metafory wymyślonej przez jednego z moich kolegów dysydentów, nazizm można porównać do dżumy, zaś komunizm do raka: pierwszy zabija szybko i bez litości, podczas gdy rak jest podstępny i trudniej go leczyć, jeżeli w ogóle jest wyleczalny.

06 III 2014 # # # # # #

Rocznica śmierci Lenina w Moskwie

Z Dziennika moskiewskiego Waltera Benjamina:

21 stycznia [1927]. To rocznica śmierci Lenina. Wszystkie lokale rozrywkowe zamknięte. Święto dla sklepów i biur jednak, ze względu na “reżim ekonomiczny”, będzie dopiero następnego dnia, w sobotę, kiedy i tak pracuje się o połowę krócej. […] Poprzedniego wieczoru, gdy zbierałem się do wyjścia, Asja zaproponowała mi, bym o drugiej po południu poszedł z nią do teatru dziecięcego, który występuje na Twerskiej w kinie Ars. Jednak kiedy przyszedłem, nikogo nie było; uświadomiłem sobie, że trudno byłoby spodziewać się występu tego dnia. Na koniec strażnik wypędził mnie z westybulu, gdzie chciałem się ogrzać, i oświadczył, że teatr jest nieczynny.

28 II 2014 # # # #

Cicha Moskwa Benjamina

Z Dziennika moskiewskiego Waltera Benjamina:

5 stycznia [1927]. Moskwa jest najcichszą ze wszystkich metropolii, a w śniegu — cicha w dwójnasób. Główny instrument w orkiestrze ulicy, klakson samochodu, jest słabo obsadzony; nie ma tu wielu aut. Podobnie jest tu bardzo mało gazet, w zasadzie tylko jedna gazeta bulwarowa, jedna gazeta wieczorna, która ukazuje się około trzeciej po południu. Nawet okrzyki sprzedawców brzmią tu bardzo cicho. Handel uliczny jest na ogół nielegalny i niechętnie zwraca na siebie uwagę. Przechodniów przyciąga nie tyle okrzykami, ile cichymi, jeśli nie wprost szeptanymi przemowami, w których jest coś z proszącego tonu żebraków.

24 II 2014 # # #

Barańczak, «Grażynie»

Wiersz Stanisława Barańczaka poświęcony przedwcześnie zmarłej żonie Jacka Kuronia, Grażynie:

Pamiętać o papierosach. Żeby zawsze były pod ręką,
gotowe do wsunięcia w kieszeń, gdy znowu go zabierają.

Znać na pamięć przepisy dotyczące paczek i widzeń.
Sztukę zmuszania mięśni twarzy do uśmiechu.

Jednym chłodnym spojrzeniem gasić wrzask policjanta,
zaparzać spokojnie szufladę, gdy oni bebeszą szuflady.

Z obozu albo szpitala słać listy, że wszystko w porządku.

Tyle umiejętności, taka perfekcja. Mówię poważnie.
Chociażby po to, aby się nie zmarnowały,
nagrodą za to wszystko powinna być nieśmiertelność,
a już co najmniej jej wybrakowana wersja, życie.

Śmierć. Nie, to niepoważne, nie przyjmuję tego do wiadomości.
Z iloma trudniejszymi sprawami dawałaś sobie radę.
Jeżeli kogoś podziwiałem, to właśnie ciebie.
Jeśli co było trwałe, to właśnie ten podziw.
Ile razy chciałem ci powiedzieć. Nie było jak.
Wstydziłem się luk w słownictwie i mikrofonu w ścianie.
Teraz słyszę, że za późno. Nie, nie wierzę.

To przecież tylko nicość. Jakże takie nic
ma wstanąć między nami. Na złość, na zawsze zapiszę
tę kreskę na tęczówce, zmarszczkę w kącie ust.
Zgoda, wiem, nie odpowiesz na moją ostatnią pocztówkę.

Ale będę za to winić coś rzeczywistego,
listonosza, katastrofę lotniczą, cenzurę,
nie nieistnienie, które, zgódź się, nie istnieje.

XI-XII 1982

23 II 2014 # # # #

Cwietajewa, wiersz

Wiersz Maryny Cwietajewej w przekładzie Stanisława Barańczaka.

Tęsknota za ojczyzną! Brednia,
Dawno rozbite w puch złudzenie!
Mnie — jest zupełnie wszystko jedno,
Gdzie mam samotna być zupełnie,

Przez jakich bruków brnąć obszary
Z siatką zakupów, i gdzie stoi
Dom, który nawet — jak koszary
Lub szpital — nie wie, że jest moim.

Wszystko mi jedno, jakich twarzy
Krąg mnie otoczy, jak lwa w klatce,
Z jakich środowisk i towarzystw
Wyrugowana będę — zawsze —

W swe wnętrze jednoosobowe.
Niedźwiedź bez kry pod białą łapą,
Nie dbam, gdzietrudno złożyć głowę
i gdzie o poniżenie łatwo.

Już nawet mnie ojczysta mowa
Nie skusi swoim mlekiem płodnym —
Wszystko mi jedno, w jakich słowach
Nie porozumiem się z przechodniem!

(Z tym połykaczem słów, w pośpiechu
Plotki dojącym z cielska gazet…)
Bo on jest — z dwudziestego wieku,
A ja — ze wszystkich wieków razem!

Dla mnie, zmartwiałej jak pnia drewno
Na skraju w pień wyciętych alej,
Wszyscy — jednacy, wszystko — jedno,
A już z przyszłością, im jest dalej,

Tym bliżej jestem pojednana.
Wszystkie znamiona, daty, godła
Z duszy — gdzieś urodzonej — z dawna
zniknęły — jakby ręką odjął.

Ten kraj mnie nie strzegł, tak w dal odszedł,
Że niech mi szpicel duszę zryje,
Niech ją obmaca — wzdłuż i w poprzek! —
Piętna ojczyzny nie wykryje!

Wszystko — jednakie, wszystko — jedno,
Dom — obcy, pusta mi świątynia.
Lecz jeśli w drodze krzak lub drzewo
Mignie, a zwłaszcza — jarzębina…

1934

11 II 2014 # # # #

Kilka słów o wyglądzie Moskwy

Z Dziennika moskiewskiego Waltera Benjamina:

11 grudnia [1926]. Kilka słów o wyglądzie Moskwy. Przede wszystkim w te pierwsze trudne dni przywykanie do chodzenia po zupełnie oblodzonych ulicach. Muszę tak bardzo patrzeć pod nogi, że nie bardzo mogę się rozglądać wokół. Trochę się poprawiło, gdy wczoraj przed południem […] Asja kupiła mi walonki. […] Dla miejskiej zabudowy charakterystyczna jest mnogość jedno- i dwupiętrowych domów. Składają się one na wrażenie miasta letnich willi, na ich widok marznie się w dwójnasób. Często są malowane w blade odcienie: głównie czerwień, ale też błękit, żółć i (jak mówi Reich) zieleń. Trotuar jest uderzająco wąski, skąpią tu ziemi w takim stopniu, w jakim są rozrzutni jeśli chodzi o przestrzeń powietrzną. Na dodatek warstwa lodu wzdłuż domów jest tak gruba, że uniemożliwa korzystanie z części chodnika.

10 II 2014 # # #

Absynt w poezji i malarstwie

Jedna z ballad pijackich Antoniego Langego, Absynt. A poniżej — znany obraz czeskiego malarza Viktora Olivy, Piják absintu.

Idź ty, nędzarzu nad żywe Paktole,
Gdzie Absynt w strugi wytryska płomienne!
Ich moc letejska wszystkie twe niedole
Pchnie w swych opałów przepaści bezdenne.
Ty, coś ogromem trudu równy pszczole,
Którego ramię od młota brzemienne,
Któremu gorzki spływa pot po czole,
Idź i pij absynt! W jego czarów kole
Zapomnisz życie swe nędzą brzemienne
I wszystkie dni twych rzeczywistych zgrozy
I rozczarowań jęki bezimienne!
Ogniem ci swoim stopi wszystkie mrozy
Absynt nad wszystkie wyższy alkohole!

Idź i pij absynt! Gryzące cię bole
Uciekną przed nim jako mary senne…
On cię wywiedzie na swobodne pole,
Gdzie na lazurach słońce lśni wiosenne;
On twoje skrzydła rozwinie sokole,
Iż nad twe żądze ulecisz codzienne,
I, niewolniku ty — roboczy wole —
Poczujesz nagle na tym łez padole,
Żeś jest mocarzem, któremu są lenne
Wszystkie stolice, wszystkich wojsk obozy
I wszystkich królów zamki złotościenne…
W boskie uniesie cię metamorfozy
Absynt nad wszystkie wyższy alkohole!

Idź i pij absynt! W jego strug żywiole
Rzeczywistości przemienisz gehennę
W świat, gdzie się złote śmieją Neapole
I gdzie powietrze słońc rozkoszą tlenne!
Na skroni ujrzysz jasną aureolę:
Helota — mury połamiesz więzienne,
I wszystkich kajdan zburzysz akropole;
Nędzarz — obaczysz w sakwie swej obole;
Łachman ci w szaty błyśnie drogocenne,
Zbudzony z mroku nagle wszystkie glozy
Wszechwiedzy poznasz. Zmieni cię w promienne
Bóstwo, odziane w blask apoteozy,
Absynt nad wszystkie wyższy alkohole!

Więc idź, rozpaczy dziki apostole!
Pij absynt! Wstaniesz jak bóg pełny grozy —
Na górze będzie, co było na dole:
Dłoniom tym moce nada sturamienne
Absynt nad wszystkie wyższy alkohole!

Oliva, Pijak absintu

01 II 2014 # # # # # #

Z Mariana Pankowskiego...

Ze znanej, mocno skandalizującej powieści Rudolf Mariana Pankowskiego (wydanie polskie — 1984 rok).

Idę sobie po Montparnasie i widzę, że przede mną jakiś chłopak chce skręcić, ale czeka, aż auta przejadą. Mijam go, a on się obejrzał. I obaj uśmiechnęliśmy się. On spod beretu. Przyśpieszył kroku. Niby że mu pilno. Ale zdążyłem, wie Pan, zobaczyć, że pod tym baskijskim beretem bardzo ładna twarz. Wie Pan, taka rasowa, śniada. Od razu widzę, że to nie Francuz, ale skądś z Afryki. No nic. Kawałek tak idziemy, a on wąziutki w pasie, bo sweter przylega. Do pisuaru wchodzi. Aha. To i ja. Nikogo, tylko my. Stanął koło mnie — i wie Pan, na całym świecie zaczyna się to tak samo. I on mówi: “Pójdziemy?” — “Jasne” — mówię. I już ukosem przez ulicę, i tylko oczy mrużymy od śniegu. Hotel niedaleko. Nie wiem czy zna Pan tę dzielnicę… koło restauracji “Duguesclin”… Właścicielka musiała go znać, bo bez słowa dała mu klucz.

Panie, ledwieśmy weszli — a on już się rozbiera.

21 I 2014 # # #

Restauracja Żywiec, 1932

Zdjęcie Restauracji Żywiec znajdującej się w kamienicy przedsiębiorcy Pinkusa Lothego — stojącej niegdyś na Marszałkowskiej 100, a więc mniej więcej w miejscu dzisiejszej Rotundy. Świetne, prawda? Zdjęcie z Muzeum Powstania Warszawskiego, i niestety ten pierwszy kadr to jakaś część muzeum. Wiadomo, że fotografia jest sprzed 1932 roku (dzięki, Kierunkowy 22!). Kamienicę projektował Antoni Sulimowski, restaurację — Jerzy Sosnkowski.

Restauracja Żywiec

— Szczęśliwego nowego roku!

31 XII 2013 # # # # # #

Warszawa, rok 1941

Zdjęcia zrobione prawdopodobnie w okolicach 28 listopada 1941 roku przez Hansa-Joachima Flessinga. Na pierwszych dwóch zdjęciach Rynek Starego Miasta, na trzecim Pałac na Wodzie w Łazienkach Królewskich, na czwartym Teatr Narodowy, piątym — dworzec Warszawa Główna, czyli Warschau Hauptbahnhof.

Rynek Starego Miasta

Rynek Starego Miasta

Pałac na Wodzie

Teatr Narodowy

Dworzec Warszawa Główna

29 XI 2013 # #

Historyczne zdjęcia w kolorze

Roland Barthes, Światło obrazu. Uwagi o fotografii:

Być może dlatego, że jestem uradowany (lub zmartwiony) faktem, iż rzecz należąca do przeszłości poprzez swoje bezpośrednie promieniowanie (lśnienie) rzeczywiście dotknęła powierzchni, której teraz dotyka mój wzrok — nie lubię Koloru. Anonimowy dagerotyp z 1843 roku pokazuje w owalu mężczyznę i kobietę wykolorowanych po zrobieniu zdjęcia przez miniaturzystę zatrudnionego w atelier fotograficznym. I zawsze zdaje mi się (niezależnie od tego, jak jest naprawdę), że podobnie dzieje się z każdą fotografią: że kolor jest nałożony później na prawdziwy oryginał Czarno-Biały. Kolor jest dla mnie czymś sztucznym, szminką (jak ta, którą maluje się zwłoki). Nie zależy mi bowiem na “życiu” zdjęcia (pojęcie czysto ideologiczne), chodzi o pewność, że sfotografowane ciało dotyka mnie własnymi promieniami, a nie jakimś dodanym światłem.

Mimo uwag Barthes’a nie mogę się powstrzymać przed wrzuceniem tutaj kilku historycznych zdjęć na nowo pokolorowanych.

Pierwsze — test kamizelki kuloodpornej z 1923 roku. Drugie — wypadek samochodowy w Waszyngtonie z 1921 roku. Trzecie — widok na Nashville podczas wojny 1864 roku. Czwarte — japońscy łucznicy w latach 60. XIX wieku. I piąte wreszcie — katastrofa Hindenburga w 1937 roku. (Więcej zdjęć, porównanie z oryginałami i przypisy na blogu TwistedSifter).

W.H. Murphy testuje kamizelkę kuloodporną w 1923 roku

wypadek samochodowy w Waszyngtonie z 1921 roku

widok na Nashville podczas z 1864 roku

japońscy łucznicy w latach 60. XIX wieku

katastrofa Hindenburga w 1937 roku

26 X 2013 # # #

Warszawskie getto w 1948 roku

W 1948 David Seymour — urodzony w 1911 roku w Polsce jako Dawid Szymin — wyruszył na misję UNICEF po Europie, by fotografować losy dzieci po drugiej wojnie światowej. Poniżej cztery zdjęcia z Warszawy. Gruzy na dwóch pierwszych to wszystko, co zostało z getta.

David Seymour

David Seymour

David Seymour

David Seymour

Inne zdjęcia autora zobaczyć można na stronie Time.com.

20 X 2013 # # # #